ZalogujUżytkownikHasło
Zaloguj mnie automatycznie przy każdej wizycie    
Rejestracja
Rejestracja
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Stowarzyszenie na rzecz kultury i animacji ALT Strona Główna » Twórczość Własna

Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Mackon - Recenzja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zwierzak
Super Moderator
Super Moderator



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Magicznej krainy Jednorożców

PostWysłany: Pon 0:18, 14 Gru 2009    Temat postu: Mackon - Recenzja

„Porażkon”, czyli historia pewnego konwentu…

„Jeszcze 5 minut, mamo” instynktownie powtarzasz do dzwoniącego budzika w sobotni poranek. Patrzysz. 6:15. Jednak jesteś w stanie przeżyć, bo świadomość, że już niedługo znajdziesz się na konwencie z innym sobie podobnym nieokrzesanym elementem społecznie szkodliwym, sprawia, że twoja dusza śpiewa. Niestety śpiew ten szybko zamienił się w krzyk rozpaczy…

„Mackon”, bo o tym dziwnym tworze, nie koniecznie pozytywnie zakręconych umysłów będę się rozwodził to konwent prawdziwie wyjątkowy i jak żyje na tym pełnym łez padole, nigdy nie widziałem czegoś tak wyjątkowego, ale od początku…
Start miał miejsce 12 grudnia o godzinie 10 w cudnym mieście jakim jest Szczecin. Miejsce idealne, ze względu na to, że ja sam jestem ze Stargardu, odległego o przysłowiowy „rzut kamieniem”, więc długie i męczące podróże nie wchodziły w grę , zmęczenie podróżą było zerowe no i łatwiej było pozostać aktywnym nocą.
Po szybkiej jeździe tramwajem i małym spacerku, byłem już na miejscu. Po wejściu do szkoły, pierwsza rzeczą która wita konwentowicza to kolejka. Krzyki, wrzaski, chaos…
Już pierwszą, która rzuca się w oczy to brak wejściówek jednodniowych. To nie fajne, zwłaszcza, że dużo osób mieszkających w Szczecinie i okolicach wpadła na kilka godzin, żeby spotkać się z dawno nie widzianymi znajomymi, a cena 25 PLN za coś takiego nie jest adekwatna. Nie będę się rozwodził nad urodą bądź jej brakiem zaobserwowanej w identyfikatorach i informatorach, gdyż dla mnie równie dobrze dowodem zakupienia wejściówki i tym co mnie odróżnia od organizatora może być zabawne nakrycie głowy, czy inny kolor sznurówek, a czytać program mogę ze kserowanej kartki (do czego w sumie później doszło). Tu pojawiła się druga rzucająca się w oczy i niepokojąca rzecz. Otóż na wstępie powiedziano mi, ze informator ma wartość papieru toaletowego (który był z tego co widziałem w każdej toalecie za co +), bo większość rzeczy zamieszczonych tam mija się z prawda. ”No trudno...jest sporo ciekawych rzeczy w planch, zrekompensuje to sobie” – pomyślałem…O ja głupi…
Po szybkim rozłożeniu się na korytarzu z powodu braku sleepów, którego powodem był nad wyraz liczny przyjazd fanów, który zaskoczył organizację tak samo jak mnie. Nie w takich warunkach dawano sobie jednak rade i z tym przeświadczeniem ruszyłem podziwiać atrakcje. Na małym konwencie jakim „Mackon” miał być z założenia za dużo „perełek” nie było, albo nie było ich wcale, jednak szybko wychwyciłem to co mnie ciekawiło i ustaliłem sobie plan działania.
Na pierwszy ogień wybrałem sobie panel na temat sztuki tatuażu. Ciekawy temat, to też udałem się niczym taran poprzez tłum do jednej z sal w której miał się odbywać. Szybki całus na klamkę i wszechogarniająca irytacja była moja nagroda, gdyż panel się nie odbył. To był pierwszy zwiastun katastrofy.
10 szybkich wdechów i lecę na pokaz capoeira, który z tego co widziałem na planie miał się odbywać mniej więcej w tym samym czasie. W tym momencie uświadomiłem sobie, że pokaz capoeira na konwencie mangowym ma się do koncepcji tak samo jak Brazylijczycy w polskiej reprezentacji narodowej. Pomijając fakt, że była duża obsuwa czasowa już na samym początku pokaz sam w sobie nie był ani zachwycający ,ani porywający to też uczucie irytacji zostało u mnie spotęgowane. Tym bardziej, że równolegle nie odbywało się praktycznie nic. W takiej sytuacji lubię sobie iść na kinówke, żeby przeczekać najgorsze. Pomysł jednak był chybiony…Kinówki nie było, w ogóle(!). Najbliższym ekwiwalentem był AMV room.
Wszystko się waliło z początku i dalej nie było lepiej. Konkursy i panele nie odbywały się lub były przesuwane w inne terminy co wprowadzało duże zamieszanie. Pierwszy raz zdarzyło się mi na konwencie, że miałem okazje robić zdjęcia pustych sal panelowych. A jak się odbywały były prowadzone z zaangażowaniem i energicznością pączka w marmoladzie, a na wiedzówkach mogliby pytać nawet o reakcje kwasu solnego z fosforanami, a i tak każdy miał to gdzieś, bo brakowało w tym elementów show, spontaniczności i jakieś akcji. Momentami wolałbym obejrzeć „Familiade” i posłuchać czerstwych dowcipów prowadzącego. Wszystko to wołało o pomstę do nieba, szybką i bezbolesną śmierć. DDR room jakoś funkcjonował, podobnie jak pokój z Ultra Starem ( jednak ciężko momentami dopchać się do mikrofonu przez stado krwiożerczych piętnastolatek), konsolówka była mała i słabo wyposażona. Yaoi room stał się kółkiem wzajemnej adoracji i nie wiele osób miało tam w ogóle wstęp bo zdarzało się, że niektórzy byli stamtąd po prostu „wypraszani”. Meido Cafe się mocno trzymało przez cały konwent. Jednak to tylko miły dodatek a nie atrakcja sama w sobie, no i jakbym musiał się czepiać na siłę (a naprawdę nie musze) mógłbym dodać, że rzeczywistość a informacje napisane na stronie konwentowej to 2 różne rzeczy…ale tego nie dodam.
Tylko cud mógł uratować tą imprezę przed tragicznym zgonem w skutek samookaleczenia się. A jak wszyscy wiemy cuda się nie zdarzają. Jedyną rzeczą którą pierwszego dnia mogę ocenić pozytywnie to cosplay, który mimo kilku technicznych niedociągnięć po prostu się odbył (o czasie) i poprawił humory uczestników.
Po tym konwent wrócił na poprzedni poziom jeżozwierza rozjechanego przez ciężarówkę.
Orgowie niestety starali się reanimować nieboszczyka. „Najświętsze misterium wielkich macek” (nazwa alternatywna „pogwałcenie 196 artykułu kodeksu karnego”) było taką próbą. Jednak w moim odczuciu było to nie śmieszne, raczej żałosne, a osobie prowadzącej chyba brakowało zdolności płynnego czytania. Jestem ateistą, a i tak poczułem, że obraża się moje uczucia religijne.
Konwent był nudny i rozrywką było narzekanie jak bardzo ssie, alternatywą były kręgle z butelek, stworzone przez grupę z która przyjechałem, jednak zostaliśmy wyrzuceni z kilku miejsc gdzie próbowaliśmy bawić się sami co jeszcze bardziej frustruje.
Następnym gwoździem do trumny był totalny brak zagospodarowania czasu nocnego przez co powstała delikatna 8 godzinna luka. Rozrywką dla mnie wtedy stały się rozmowy przy papierosie, gdzie po pewnym czasie dołączyła organizacja i można było jej wszystko wygarnąć dzięki czemu mogłem następnego dnia z czystym sumieniem opuścić konwent, gdyż sytuacja się nie poprawiła i rzeczy albo się nie odbywały albo było poprzesuwane czy po prostu słabe. Większą radość ludzie czerpali z zabawy papierowa kulką czy wspomnianych wcześniej kręgli z butelek niż czegokolwiek co się wydarzyło podczas tych maksymalnie kompromitujących organizatorską ekipę wydarzeń.
Podsumowując. To był najgorszy konwent na jakim w życiu byłem, a byłem na wielu. Brak doświadczenia orgów nie może tłumaczyć ich niekompetencji czy braku zaradności, bo błędów, niedociągnięć i objawów czystej głupoty było tyle, że jakbym miał opisywać wszystko byłoby sporych rozmiarów książką o tytule „Konwent – robisz to źle”. Motyw przewodni jakim były yaoi i yuri (no i macki -_-) został ledwie muśnięty i wydarzenia opisane we wszystkich wersjach planu(który był zbędny i tak większości się nie odbyła) nie wskazywały jednoznacznie, że to party tematyczne. Ale jest jednak kilka rzeczy za które mogę organizacji podziękować. Przede wszystkim za to, że mogłem spotkać dawno nie widzianych znajomych. No i za to, że teraz jestem konwentowiczem naprawdę spełnionym bo miałem okazje zobaczyć konwentowe dno.
Obawiam się jednak, że „Porażkon” ,jak ochrzciłem to zjawisko, wyrobi negatywną opinie regionowi i konwentom tu organizowanym, co jest złe bo w Szczecinie i okolicach jest wielu fanów, którzy dają perspektywę rozwoju dla naszej społeczności. Była liczna grupa dla której był to pierwszy konwent a po takim przeżyciu mogą się zrazić i nie pojechać na inne konwenty czy chociażby odwiedzić inne lokalne twory. A szkoda bo ten region praktycznie od kiedy pamiętam był mangowo-konwentową czarną dziurą. Przynajmniej wiem, że gorzej być nie może, więc, jeżeli jakikolwiek organizator tej imprezy, rzuci orgowanie w cholerę i zajmie się hodowlą lam w peruwiańskich górach, będzie to dobrym wyborem. A gdy ktokolwiek czytający te słowa myśli o robieniu konwentów, proszę go o jedno –Nigdy więcej…
To nie może się powtórzyć…


Zwierzak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zwierzak dnia Czw 12:33, 17 Gru 2009, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stowarzyszenie na rzecz kultury i animacji ALT Strona Główna » Twórczość Własna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
iCGstation v1.0 Template By Ray © 2003, 2004 iOptional




fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Regulamin